niedziela, 17 kwietnia 2016

Ważne ❕

Hej 😉 jak mogliście już zauważyć rozdziały są coraz rzadziej :/ nie jest to związane z brakiem czasu czy czymś podobnym tylko brakiem weny. Są rozdziały, które pisze mi się gładko i przyjemnie a są też takie, które meczę i wydaje mi się, że można to zauważyć :/ nie chcę usuwać bloga, ale zawiesić go na jakiś czas. Mam małe plany co do opowiadania i bloga, kiedy je dopracuję napewno się nimi z wami podzielę :)
Do napisania! :*

niedziela, 10 kwietnia 2016

Chapter 18

Hej :) Od razu przepraszam za nie dodanie rozdziału, ale w następnym tygodniu pisze testy gimnazjalne i nauczyciele nas mega cisną. Wracając do rozdziału jest to jeden, z tych,  które mi się podobają i szczerze mogę powiedzieć że jestem z niego bardzo zadowolona ;) ZAPRASZAM DO CZYTANIA :*
_________________________________________

              2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

-Odejdź! Dean w tej chwili mnie zostaw! - Krzyczę ale to nie pomaga. On nie chce przestać. Od 10 minut bez przerwy mnie łaskocze.
- Za to co powiedziałaś nie przestanę!  - Uśmiecha się szyderczo i kontynuuje swoje zajęcie. Tak tak ta scena jest realistyczna. Nie śni mi się. Po wspólnej kozie w szkole na której mieliśmy duuuuużo czasu aby porozmawiać, polubiliśmy się. Nie padliśmy sobie w ramiona jak starzy dobrzy kumple ale jest coraz lepiej. Vanessa i Toby trzymają się od nas z daleka. Tato zaczął stawać na nogi. A ja? Ja zaczynam od nowa. Moja karta znów jest biała i czas ją powoli zapełniać.  Nie martwcie się nie zapomniałam o moich domysłach na temat nadnaturalnych zdolności mojego sąsiada. Właśnie w tej oto chwili chciałam z nim poważnie porozmawiać ale ten głupek zaczął mnie łaskotac bo powiedziałam coś co ugodziło w jego ego.
- Dean stop!  Jak umrę od śmiania się to ty będziesz się wszystkim tłumaczył. - Wydusiłam z siebie.
- Ehh, jakoś to przeżyję - Chciał zacząć znów swoją zabawę, ale przerwał mu mój tato. Od paru dni wygląda ee porządnie?  No chyba to jest odpowiednie słowo. Znalazł w dzienniku mamy wpis z przed kilku tygodni. Mama opisuje tam swoje obawy i pod koniec zwraca się bezpośrednio do taty, jakby wiedziała że kiedyś on to przeczyta. I nie myliła się. Nie wiem dokładnie co jest tam napisane, ale widzę, że tacie to pomogło stanąć na nogi. Wrócił do pracy ale wciąż chodzi do psychologa. Oczywiście po incydencie z Vanessą zmieniliśmy go. Ja też chodzę na takie godzinne sesje, moja pani psycholog jest dość spoko. Ma nieco ponad 30 lat i rozumie mnie jak nikt inny. Wie o mojej przeszłości i pomaga mi zwalczać negatywne emocje i chęć zemsty.
- Ziemia do Mel, haloooooo - Dean macha mi ręką przed oczami, czym zwraca na siebie moją uwagę.
- Tak?
- Twój tato właśnie pytał czy chcemy coś ze sklepu bo jedzie do jakiegoś kumpla i jak wróci to może nam coś przywieźć. Kiedy ty byłaś na innej planecie i pewnie rozmyślałaś jaki to sexy jestem powiedziałem że napewno masz ochotę na pizzę. - Tłumaczy.
- Oh okay, musiałam się zamyslić. Dean bo ja muszę o coś zapytać - zaczęłam - bo wiesz, po tamtej "mini" aferze z Vanessą i później dość wyraźnie ee noo słyszałam twój głos w swojej głowie.  O Boże jak powiedziałam to na głos, brzmi to sto razy gorzej. - Mówię pospiesznie
- Próbujesz przekazać mi że ci się podobam?- pyta a ja strzelam facepalm'a.
- Co? Nie. Chodzi o to.. Że słyszałam jakbyś coś do mnie mówił, i nim zapytasz, dobrze się czuję, wszystko ze mną wporządku bynajmniej było, bo zaczynam wariować.
- Tajemnice mojego życia są jak zakazany owoc. Nie wolno ci się w nie zagłębiać. - Mówi dziwnym głosem. Jakbym go zdemasklwała. - A co do tego co jak mówisz słyszałaś. Hmm pewnie Ci się wydawało. To nic złego Mel. Też czasem,  hmm w sumie nie mi się nigdy nic takiego nie przytrafiło - i zaczął się śmiać. Super czyli wracamy do fazy: nabijaj się z Melody. Wywracam oczami i wskazuję palcem na drzwi.
- Oo niee słońce się obraziło. I co ja teraz zrobię? - Mówi udając że płacze.
- Dean wyjdź. Nie mam nastroju na żarty. Przyjdź hmm nie wiem za miesiąc? To sobie pożartujemy. - Mówię i wchodzę do łazienki. Nim zamykam ją ma zamek słyszę ciche trzasnięcie drzwi wejściowych.  Super, choć tym razem posłuchał. Ściągam z siebie ciuchy i wchodzę pod prysznic. Kiedy ciepły strumień wody spływa po moich nagich ramionach czuję, że się odprężam. Tego mi było trzeba. Zdecydowanie.

piątek, 1 kwietnia 2016

Chapter 17

Hej :) dzisiaj jeden z krótszych rozdziałów, aczkolwiek wprowadzi on nas w pełne emocji, miłości, romantyzmu i grozy dalsze losy naszych bohaterów. Czy Dean przekona się wkoncu do Mel? Czy ona dalej będzie żądna zemsty na swoim oprawcy. A co spowoduje pojawienie się Dylana?  Wszystkiego dowiecie się czytając moje opowiadanie. Zapraszam!  :*

____________________________

Kiedy wkońcu znajdujemy się w gabinecie dyrektora, ten od razu przechodzi do rzeczy.
- Słucham. Która, w jakim celu i dlaczego zaczęła tą przepychankę? - Pyta. Nie mam zamiaru się przyznawać, bo patrząc na to z innej strony, to ona mnie sprowokowała i dlatego się na nią rzuciłam. Obie popatrzałyśmy na siebie i wtym samym momencie powiedziałyśmy :
- Ona - przy czym wskazałyśmy na siebie palcem. Usłyszałam jak dyrektor cicho westchnął a Dean się zaśmiał.
- A myślałem, że już mam wolne. Dobrze. Może wy chłopcy powiecie która zaczęła?- popatrzyłam na Dean'a. Mam nadzieję że stanie po mojej stronie. I rzeczywiście nie myliłam się.
- To chyba jasne że Vanessa, nie Melody. - Powiedział.
- A ja uważam inaczej. Przecież to Melody pierwsza rzuciła się do ataku na moją dziewczynę.  - że co? Na te słowa gwałtownie się odwróciłam w stronę Toby'ego. Byłam wściekła. Dyrektor chyba zauważył,że dalsze naleganie na nas nic nie da, bo są dwa obozy.  Ja i Dean, oraz Vanessa i Toby. Chłopcy jednak nie zamierzali przestać.
- Zależy jak na to patrzysz. Ty uważasz że to Mel zaczęła - poczułam przyjemne uczucie kiedy wymawiał w skrócie moje imię. - Ale patrząc na sytuację całego zajścia uważam że nie była niczemu winna. To Vanessa zaczęła żartować na temat jej rodziców, więc uważam iż miała pełne prawo jej dać w zęby.  Szczerze sam bym to zrobił. - Chciał mówić dalej, ale nie pozwoliłam mu na to, wiedząc, że zaraz i oni się pobiją. Delikatnie złapałam go za ramię i odciągnęłam od Toby'ego, który swoją drogą nie wiedział co powiedzieć. Dyrektor wziął zwitek jakiś kartek i nabazgrał coś na nich. Jak się okazało była to koza. Dzisiaj po szkole. Super. Lepiej być nie mogło. Nikt z nas nie był zadowolony ale najmniej przejęty z nas wszystkich był Dean. Stał w swojej stałej pozie i onieśmielał wszystkich wkoło.
- Dobrze. Chłopcze - Dyrektor zwrócił się do Toby'ego. - Zaprowadź swoją koleżankę do higienistki. Niech przemyje te zadrapania. Wy zostańcie - po chwili zorientowałam się że było to do nas.
- Hmm. Melody, tak? Dobrze pamiętam?- zapytał na co lekko kiwnęłam głową. - Słyszałem o tragedii jaka cię dosięgła. Proszę przyjmij najszczersze wyrazy współczucia. Czy potrzebna jest Ci jakakolwiek pomoc?  Jeżeli tak możesz na nas liczyć. - łzy bezsilności zebrały mi się pod powiekami, na co szybko zajmrugałam oczami by wróciły tam skąd przyszły.
- Nie dziękuję. Z tatą dajemy sobie radę. Wszystko jest pod kontrolą. - Na koniec dodałam lekki uśmiech aby to co powiedziałam wydawało się bardziej wiarygodne. Pokiwał głową na znak, że rozumie,  co było znakiem że możemy odejść. Na moim ciele nie było prawie żadnych śladów bójki. Szliśmy korytarzem kiedy wkoncu odezwałam się.
- Dziękuję, że mnie broniłeś. Wiem, że za mną nie przepadasz więc to doceniam.
- Nie ma sprawy. A swoją drogą spędzimy dzisiaj ze sobą jeszcze trochę czasu. - Powiedział
- Tak to prawda.
Chciałam zapytać go czy umie czytać w myślach bo wyraźnie słyszałam jego głos w swojej głowie, ale układając sobie mini przemowę na ten temat, uznałam że wyjdę na wariatkę. Więc odpuściłam.
Czeka mnie niepowtarzalnie długa koza...